Najświeższy dyplom Wydziału Aktorskiego krakowskiej AST, który stał się jednym z wydarzeń początku nowego sezonu w skali całego kraju. Doskonale znany widzom festiwalu Boska Komedia Michał Borczuch (zdobył tu wiele nagród, włącznie z Grand Prix za „Wszystko o mojej matce” z Łaźni Nowej) proponuje autorską wersję słynnej sztuki Tony’ego Kushnera, tej samej, którą przed laty z wielkim sukcesem realizował Krzysztof Warlikowski. Tekst osadzony jest w latach osiemdziesiątych ubiegłego wieku w mrocznej erze AIDS, dla dzisiejszych młodych aktorek i aktorów już odległych czy wręcz egzotycznych. Jednak dla Michała Borczucha i współtworzących spektakl wykonawców ważne są uczucia bohaterów, odpowiedź na pytanie, po jakiej stronie stają, jak ścierają się walczące w nich i w świecie dobro i zło. W „Aniołach w Ameryce” dwóch herosów – dobry (Prior Walter) i zły (Roy M. Cohn) – toczą ze sobą batalię o władzę nad światem, jasność spotyka się z mrokiem, jedno próbuje wyprzeć drugie. Przedstawienie krakowskiej AST nie szuka na siłę aktualizacji, ale okazuje się boleśnie współczesne. Polska 2023 jest bowiem ciągle pełna uprzedzeń i nietolerancji. Dlatego to, co publiczne, spotyka się z prywatnymi doświadczeniami młodych artystów.
Zagrane w całości „Anioły w Ameryce” trwałyby niewiele mniej niż siedem godzin. Tony Kushner zezwolił twórcom inscenizacji w AST – tylko tej konkretnej inscenizacji – na dokonanie skrótów w tekście. Zmiany te zostały wprowadzone bez bezpośredniego udziału autora.